Els Claessens i Tania Vandenbussche (ECTV architects) opowiedzą o prowadzeniu pracowni z perspektywy kobiety-architektki.
Szybko między nami zaiskrzyło
Nie jedna, ale dwie kobiety, które odcisnęły swoje piętno na współczesnej architekturze, będą dziś pierwszymi, które znajdą się w centrum uwagi. Pukamy do drzwi agencji ectv, należącej do Els Claessens i Tanii Vandenbussche, która zatrudnia ośmiu pracowników z Gandawy i Brukseli.
Els i Tania współpracują ze sobą od 1997 r., więc przeszły już razem wiele. Nie trzeba dodawać, że najpierw chcemy się dowiedzieć, jak obie panie rozpoczęły swoją współpracę. I dlaczego.
Els Claessens (z lewej) i Tania Vandenbussche początkowo pracowały razem u Marie-José Van Hee, a następnie u Paula Robbrechta i Hilde Daem, w Gandawie, Belgia. Zdjęcie © ectv architects
Wspólna praktyka
„Nasza historia zaczyna się od agencji, w których obie pracowałyśmy na początku naszych karier. Z Marie-José Van Hee oraz z Paulem Robbrechtem i Hilde Daem w Gandawie” - wyjaśnia Tania Vandenbussche. „Podczas pracy tam wzięłyśmy razem udział w dwóch konkursach i zauważyłyśmy, że coś nas połączyło, nie tylko w kwestii projektowania, ale także w podejściu do samych projektów.”
„Nie co dzień trafia się na kogoś, z kim można pracować. Z jednej strony jest Tania, która ukończyła Hoger Architectuurinstituut Sint-Lucas w Gandawie, a z drugiej strony ja, inżynier budownictwa lądowego i architekt na KU Leuven” - mówi Els Claessens. „Na naszą pracę patrzymy w ten sam sposób. Lubimy różnorodność w naszych projektach. Charakterystyczne dla ectv jest to, że podejmujemy się zadań o różnej skali i schematach. Lubimy dobrą mieszankę, która pozwala nam kreować dobre projekty.”
Centrum administracyjne i usługowe Sint-Gillis-Waas, Belgia. Zdjęcia © Filip Dujardin
Między wierszami
To, co rzuca się w oczy u oby Pań, to strona naukowa. Els wykładała gościnnie na KULeuven, Tania z kolei pracowała jako asystent na Wydziale Architektury i Urbanistyki Uniwersytetu w Gandawie oraz jest członkiem Izby Architektury w Gandawie. Czy wskazuje to na duże zaangażowanie społeczne?
„Przez długi czas obie uczyłyśmy, ale teraz to się mocno zatrzymało” - mówi Tania. „Els przez 15 lat pracował na KU Leuven, a ja mniej więcej przez ten sam czas na UGent. To była fascynująca praca, ale obecnie robimy sobie przerwę od nauczania. Jednak obie czynnie bierzemy udział w życiu uczelni."
„Nie wykluczamy, że w przyszłości znów będziemy uczyć, wtóruje Els, ale oczywiście wtedy musi pojawić się odpowiednia okazja i czas. Przez pewien okres łączyłyśmy nauczanie i profesję, ale to utrudniało działania przez niewystarczającą ilość czasu i sprawiało, że nasza współpraca miała zakłócenia natury logistycznej.”
A co z płcią?
Patrząc na skład osobowy pracowników ECTV, można odnieść wrażenie, że trafiliśmy do biura o idealnej równości płci. Czterech pracowników płci męskiej i cztery kobiety.
„Ta liczba jest czysto przypadkowa, mężczyzna czy kobieta nie ma dla nas znaczenia, nigdy nie patrzyłyśmy na to w ten sposób. Jakość, wiedza i doświadczenie są ważne, a tak się składa, że obecnie jest to 50-50” - odpowiada Els. „Zachowujemy się jak wszyscy inni i mamy tylko nadzieję, że zgłosi się do nas ktoś o odpowiednim profilu i motywacji. Jeśli jakiś kandydat się wyróżni, jesteśmy spontaniczni, nawet jeśli nie szukamy nikogo aktywnie.”
„Być może najważniejszą rzeczą jest stworzenie dobrego zespołu, z odpowiednimi ludźmi, którzy się nawzajem odnajdują. Bez naszych pracowników ectv nie mogłoby istnieć” - mówi Tania.
Trzeba to robić krok po kroku: jak to jest być aktywną w świecie architektury jako kobieta? Świat budowlany charakteryzuje się przewagą mężczyzn, jak więc jest być w nim aktywną kobietą?
„Zauważalne jest, że większość ludzi, których spotykamy, to nadal mężczyźni. W naszej karierze nie zastanawiamy się nad tym zbytnio, nie ma to żadnego wpływu na nasze działania” - mówi Tania.
Els: „Czasem zadaję sobie pytanie: 'Czy ta reakcja byłaby taka sama, gdybym była mężczyzną? Na przestrzeni lat projekty również ulegały zmianom. W przeszłości realizowałyśmy głównie mniejsze projekty, a co za tym idzie, miałyśmy mniejszych wykonawców i więcej bezpośrednich kontaktów z kierownikami budów, ale obecnie skala jest coraz większa. Owszem, ludzie czasem reagowali nieco dziwnie, gdy przyjeżdżałyśmy na miejsce, ale nie było źle.”
„Faktem jest również to, że wykonawcy ewoluowali z tym kontekście wraz z upływem czasu. Kobiety już dawno przestały być obcymi na placu budowy. Jak córka przedsiębiorcy budowlanego mam wgląd na kreowanie tego procesu od podszewki. Realia zmieniły się bardzo szybko, na plus” - dodaje Tania.
„Dla mnie, jako córki ekonomisty, było to nieco inne doświadczenie” - mówi Els. „Kiedy w szkole średniej powiedziałem, że chcę zostać architektem, domownicy byli nieco zaskoczeni. Nigdy jednak nie żałowałem swojego wyboru. Jest to zawód, w którym trzeba opanować wiele różnych umiejętności, co czyni go interesującym. Trzeba być nie tylko kreatywnym, ale także umieć rozumować empatycznie i mieć niezbędną siłę perswazji. Co więcej, nawet matematyka jest częścią tego zawodu. Wszystko to sprawia, że nasz zawód jest niezwykle fascynujący, a jednocześnie czasem niezwykle trudny. Zapomniałam o jeszcze jednej właściwości: architektura to także praca zespołowa. Tylko dzięki wspólnej pracy można opracować dobre projekty!.”
Otwarte archiwum i dom kultury, Kościół Vai-Saint-Hubertus. Zdjęcie © ECTV architecten
Wielka różnorodność
Kiedy przyglądamy się projektom ECTV, najbardziej uderza nas ich ogromna różnorodność. Na początku tego roku firma ectv wygrała przetarg na przekształcenie kościoła Sint-Hubertus w Berchem w budynek archiwum i domu kultury dla Flamandzkiego Instytutu Architektury (VAi), ale równie dobrze mogą to być projekty mieszkaniowe, prywatne rezydencje, a nawet budynek sortowni odpadów dla celów samorządowych.
„Różnorodność jest rzeczywiście ogromna, ale ostatnio wydaje się, że przyszłość wiąże się z przeniesieniem już istniejącego dziedzictwa” - wyjaśnia Tania. „Przykładem może być kościół w Berchem, który powstał w wyniku udziału w procedurze Open Call, w ramach której poruszono kilka aspektów. Tutaj pracuje się jako architekt dla architektów, a to jest bardzo wyjątkowe. Ze wszech miar cieszymy się na dalszy przebieg tego zadania, które musi zostać zakończone na początku 2027 r., z planowaną przeprowadzką rok później.”
„Dążymy do realizacji różnych programów. Do niedawna dotyczyła ona głównie mieszkalnictwa, ostatnio dodano do niej programy publiczne. To wszystko tworzy zdrową mieszankę” - mówi Els. „Może nie zawsze ma to sens komercyjny, ale lubimy włączać do programu rzeczy zupełnie nowe, w światach, których jeszcze nie znamy. To sprawia, że jest to ekscytujące i zmusza do pracy nad sobą za każdym razem. Na przykład kiedyś zmierzyłyśmy się z wyzwaniem pierwszego budynku gminy, co było dla nas bardzo wymagające i niezmiernie pracochłonne, a teraz pracujemy już nad czwartym.”
Budynek mieszkalny w dzielnicy Molenbeek. Zdjęcie © Hilde D'Haeyere
Nie koniecznie globalnie
Uderzające w tym portfolio jest to, że ECTV nie wykracza poza granice swojego kraju. Co jest tego powodem?
„Właściwie większość naszych zadań otrzymujemy z konkursów organizowanych w naszym kraju. Niekoniecznie musimy szukać zleceń i wyzwań za granicą, pracy jest mnóstwo na miejscu” - odpowiada Els. „Ale kto wie, może to jest wyzwanie na przyszłość?”
„Konkursy zabierają bardzo dużo czasu” - mówi Tania. „Niezmiernie selektywnie podchodzimy do tego, w czym bierzemy udział, projekty zagraniczne weszły jeszcze do tej selekcji...”
Na zakończenie chciałybyśmy dowiedzieć się, które projekty najbardziej utkwiły w pamięci agencji. Obie panie nie lubią, gdy wybiórczo przedstawia się swoje projekty.
„Najważniejszą rzeczą, o której należy pamiętać, jest to, że wkładamy wiele miłości we wszystkie nasze projekty, które trudno ze sobą porównywać”. - mówi Tania. „Nie można powiedzieć, że mamy jakiś konkretny styl, wszystko wokół projektu ma na nas wpływ i za każdym razem tworzy coś nowego, indywidualnego. Nie ma tych najbardziej i najmniej prestiżowych.”
Projekt mieszkaniowy Cohousing Jean Sint-Amandsberg. Zdjęcie © Sander Deben
„A czasem jedna rzecz prowadzi do drugiej” - podsumowuje Els. „Na przykład projekt mieszkaniowy w Molenbeek okazał się punktem odniesienia dla późniejszych projektów cohousingowych, mimo że nie został zainicjowany w ten sposób. Mocno zaangażowaliśmy się w historię cohousingu i alternatywnych form „własności”. Jest to odpowiedni sposób na zaangażowanie się w sprawy mieszkalnictwa i przemyślenie stałych modeli.”
Przekład tekstu: Jan Hoffman